wtorek, 10 grudnia 2013

pierwszy raz we Wrocławiu

Witajcie kochani!


W poniedziałek byłam padnięta. Drogą? Raczej nie, bo uwielbiam jazdę autokarem (bardziej niż pociągiem), ale chyba tą pogodą i... smutkiem, że znów rozłąka na długo. Bo dla mnie 2-3 dni to wieczność, a co dopiero tydzień.
No i tak też przeszedł mi cały wtorek, plus doszły krótkie odwiedziny centrum Wieliczki i nienajlepsze samopoczucie :/
Dlatego piszę dopiero teraz.
A w dodatku potrzebuję czasu na załątwienie spraw blogowych. Bo wbrew pozorom zajmuje mi to bardzo dużo czasu: zanim się strony pootwierają, zanim przeczytam i odpiszę na komentarz, potem przeczytam cały post na blogu, który odwiedzam plus w miarę sensownie go skomentuję. I tak wszystko co zaległe.
Ah..! Dość marudzenia, bo tylko pogłębiam stan rozpaczy z powodu rozstania :( 300km to dużo.

No więc tak.
Pobudka, śniadanie, sprawdzenie listy "do zabrania", spakowanie sosu pomidorowego i gołąbek, plus kotleciki mielone, plus naleśniki i upieczone specjalnie dla ukochanego babeczki ;)
Mama podwiozła mnie na przystanek, potem 304 do Dworca Głównego, potem na RDA kupić bilet, czekanie na autobus, w końcu ruszyliśmy.
Żałowałam, ze nie wzięłam laptopa, ale pomyślałam, że mi się nie przyda, bo chcę maksymalnie wykorzystać czas z ukochanym, a w autobusie było Wi-Fi. No i narzeczony też mówił, że mogłam wziąć.
Zwłaszcza, ze jak po 3 godzinach (tak! tylko 3 godziny jazdy!) zajechałam na miejsce to nie oznaczało wolnego. Jeszcze Castorama, potem gdzieś tam, i znów Castorama i Carrefour i Lidl.. Na mieszkanie zajechaliśmy na 20°° chociaż we Wrocławiu byłam na 14°°. Potem gołąbki odgrzać i spać.
Mieszkanie małe: korytarz, mała łazienka, pokój, aneks kuchenny. Małe, ale przytulne. Pierwsza noc nieprzespana, ale już druga ok. Przyzwyczaiłabym się ;)
Drugi dzień był lżejszy. Przebita opona kierownika, wymiana, o 9°° do sklepu po zapałki, któe okazały się niepotrzebne, ale powrót do sklepu po cukeir do herbaty xD Ok 10°° pojechaliśmy na Rynek. I tu mam zastrzeżenie do tramwajów wrocławskich, kto wymyślił taki głupie automaty? Chcesz kupić bilet to musisz zapłacić kartą zbliżeniową, przykładam raz, drugi, trzeci i nic, trzymam jakieś 2 minuty też nic. A po mnie babka kupiła normalnie. Na szczęście w drugim tramwaju już normalnie kupiłam. Ale też żałosne to jest, bo za dwa bilety po 3zł wzięło mi 7 zł - umie dodawać ta maszyna... :/
Ale bez jaj, żeby nie można było normalnie kupić biletów. Co jak ktoś nie ma karty zbliżeniowej, bo ma konto założone zanim weszły one w obrót? Albo jak ktoś w ogóle konta nie ma, a znam kilka takich osób?

Na Jarmarku Bożonarodzeniowym było tyle cudnych rzeczy, że nie wiedziałam na czym wzrok zawiesić. I żałuję, że nie kupiłam sobie aniołków z modeliny, a jednego mogłabym dać do wygrania na blogu :( Może będę mieć okazję.

Coś co udało mi się kupić na Jarmarku, a raczej o co poprosiłam to niebieska bransoletka z kuleczek (długo na taką polowałam), a zawieszkę wybrałam sobie klucz wiolinowy. + na dworcu dokupiłam 3 pocztówki ;)
+ mam jeszcze kubeczek z Jarmarku (na widok, którego mama powiedziała, że szkoda, że nie wiedziała, bo by mi kazała kupić, aby móc dziadkom do prezentu gwiazdkowego dołączyć)
wygląd z jednej i z drugiej strony ;)

Z Rynku poszliśmy do Galerii Dominikańskiej, po protu, ot tak. Grzechem byłoby nieskorzystać z toalety i rozglądnąć się po witrynach sklepowych. Ale mogę stwierdzić z ręką na sercu, że ta galeria mi się nie podoba. Raczej już do niej nie wrócę.
Niestety ok 14°° telefon i trzeba do pracy. Mój ukochany musiał się męczyć podczas kiedy ja mogłam zająć stanowisko kierownika przy laptopie i trochę pobuszować po internecie. Ku mojemu zdziwieniu nie pamiętałam hasła do bloggera, bo napisałabym tu parę słów.
Więc mi się nudziło i po przeglądnięciu paru stron i odkryciu FaszynFromRaszyn.pl, postanowiłam pomyśleć nad moimi blogowymi planami.. Jednak "przeszkodził" mi kierownik i przez prawie godzinę rozmawialiśmy.
Ostatecznie na godzinę 19°° byliśmy na mieszkaniu.
Ugotowałam danie Italia 4 SERY, które bardzo smakowało ;) No i na tym w sumie dzień się skończył, bo moje kochanie było zbyt zmęczone by iść gdziekolwiek.

W poniedziałek wstałam przed 8:00, zrobiłam śniadanie i chciałam iść do sklepu kupić coś na drogę, ale okazało się, ze zamek się nie otwiera. Jak się go zamknie kluczem od zewnątrz to przekręcanie nic nie da. A jak się zamknie od wewnątrz to i się otworzy. Trochę głupie i dziwne to..
Ale mniejsza.. Spakowałam swoje rzeczy i nie wiedząc co ze sobą począć odkurzyłam całe (jakże małe) mieszkanko i umyłam podłogę.
Narzeczony była zadowolony i kierownik podobno też ;) Super!
O 10°° moje kochanie po mnie przyjechało i pojechaliśmy na dworzec, na który... nie mogliśmy początkowo trafić. Ale dobrze mi się wydawało jak się okazało po wskazaniu drogi przez kilku przechodniów. I dobrze, bo zaczynam się orientować po mieście ;)
I wtedy się zaczęło.. smutek, łzy... ;( rozstanie... :(
Dobrze, że w piątek przyjeżdża do domu.
Ale ja już planuję, że pod koniec stycznia wybiorę się na dłużej do Wrocławia* tym razem planując małą trasę, wraz z zapamiętaniem ulic i autobusów z tramwajami ;) hahah ^^
W sumie i tak bardziej orientuję się po dwóch dniach niż oni po tygodniu ;) A narzeczonego prowadziłam z dworca do pracy dzięki google maps i Wi-Fi w autobusie ;)
* jeśli będzie ktoś chętny niech napisze na angie-official@o2.pl,
a się umówimy jak już będę wiedzieć konkretnie kiedy będę.

Zdjęć nie mam dużo poniewać robiłam komóką. Postaram się na styczeń naprawić aparat ;)
I byłoby na tyle.
Jestem też dobrej myśli, ze jeszcze przed Świętami uda mi się pojechać choćby na dwa dni, ale będzie bardzo ciężko...


Pozdrawiam wszystkich gorąco!

10 komentarzy:

  1. Mój Wrocław kochany i najpiękniejszy ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam taki sam kubek, kilka lat temu byłam na Jarmarku we Wrocławiu i bardzo mnie zauroczył ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Wrocław jest świetny ! :)
    Robię porządek na blogu, to przez przypadek :3

    OdpowiedzUsuń
  4. No blogger mi nie pozwala dodawać.

    Fajny kubek :D
    Nigdy nie byłam we Wrocławiu. Ładne zdjęcia ;)
    uczepionamarzen.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże, co za jarmark! Pobuszowałabym w takim, nie to co u mnie na mieście. Jakaś pseudo celta, że i tak człowiek wszystko na allegro kupuje, bo taniej.

    Hejterzy nie wiedzą co to konstruktywna krytyka. Dam sobie rękę obciąć, że jakby im się powiedziało/napisało parę mega przykrych słów/wyrazów to by się rozpłakali.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. najważniejsze jest to,że chociaż przez te kilka dni mogliście nacieszyć się sobą :) mam nadzieję,że zbyt długo nie będziecie musieli tak "walczyć" z tymi kilometrami :c widać,że jesteście parą,której zależy na sobie z całego serca i świata poza sobą nie widzicie :) wydaje mi się,że teraz będzie niestety ciężko,ale później będzie jeszcze lepiej! :) jednak nawiązując do Wrocławia,to jest to cudowne miasto,naaprawdę :3 aa ten kubek co kupiłaś-bardzo oryginalny i sama z chęcią popijałabym z niego herbatę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. ale super jarmark<3 ja nie byłam jeszcze we Wrocławiu :c

    OdpowiedzUsuń
  8. a jakimś cudem mnie przyjęto do grupy blogerek, które raz na jakiś czas spotykają się w Blue City na pogaduchy i sesję :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Przy okazji zaliczyłaś Jarmark Bożonarodzeniowy - marzę o tym, ale w Bydgoszczy jest tylko jego miniaturka na Starym Rynku (podobno), muszę tam dotrzeć i zobaczyć chociaż taką namiastkę :)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest dla mnie motywacją, więc pisz :)
Na pewno odwiedzę Twojego bloga, odpiszę, przeczytam, skomentuję..
A jeżeli podoba Ci się tutaj to zaobserwuj..