Błąd programu?
Nie.
To tylko ja wracam ;)
Na jak długo? Nie wiem. Ale jedno jest pewne, postaram się być tu jak najdłużej. To będzie jedno z moich postanowień noworocznych :)
Miałam ambitny plan wrócić na Święta, ale jakoś tak zeszło..
Wielu zmian tu nie zaznacie. Jak na razie nowy nagłówek jest (zmieniony wczoraj).
Cieszy mnie jednak fakt, że nawet podczas mojej nieobecności prawie półrocznej odwiedzaliście mojego bloga. Ostatni post jest z 15 lipca, a biorąc pod uwagę lipiec oraz 5 pełnych miesięcy mojej nieobecności tj. od sierpnia do grudnia byliście na moim blogu średnio 2109 miesięcznie. Dziękuję Wam z całego serca! ♥
Powoli zacznę odwiedzać Wasze blogi, ale muszę się przestawić na tryb komputerowy, bo moja nieobecność była spowodowana częstym i długim spędzaniem dnia poza domem i późniejszymi problemami z internetem a nawet całkowitym jego brakiem. Na razie jest dobrze i oby tak pozostało.
Przez cały ten czas działo się u mnie zarówno dużo jak i mało. Haha.. Już wyjaśniam. Nie było wielu wspaniałych akacji, festynów, wypadów i imprez wartych uwiecznienia. Ale kilka takich wspaniałych chwil przeżyłam. Najważniejsze - znalazłam swoją drugą połówkę SzSz ;)
Koniec lipca był dla mnie czasem niepewności i poznawania, ale z radością stwierdzam, że od 30 lipca jestem najszczęśliwszą dziewczyną pod słońcem :)
7 sierpnia zostałam zaproszona na przepyszną kolację w wykonaniu SzSz - moje ulubione spaghetti :) Jak to się mówi? - "Przez żołądek do serca" ;) Chyba te stare polskie przysłowia mają w sobie jakąś mądrość xD
Później trzy imprezy tydzień po tygodniu.
11 sierpnia - wieczór panieńsko-kawalerski. Najpierw było bardzo drętwo. Potem trochę się rozkręciło, potańczyłam.. Ale za mało. Bo jak to ja, musiałam wracać do domu. (o tym może innym razem) W domu byłam bodajże na 2:00. Oczywiście nie było po imprezie prosto do domu, chwile trzeba było porozmawiać sobie na osobności ;)
Tydzień później tj. 18 sierpnia było wesele przyjaciela SzSz. Chciałam kupić jakąś ładną sukienkę, ale mi nie wyszło i poszłam w studniówkowej. Ale nie było tak źle. Niestety ani drużbowie, ani Państwo Młodzi nie powiadomili nas (i jeszcze dwie pary) o wspólnych zdjęciach. Trochę mnie to wkurzyło, ale dobra.
Wytańczyłam się, aż mnie nogi na drugi dzień bolały. W domu byłam na obiad, po obiedzie odsypiać noc, a po tym poszłam spać xD Bardzo cudny dzień ;)
Z jednego jestem tylko niezadowolona, a nawet w sumie z dwóch rzeczy. Po pierwsze nie tańczyliśmy z Młodymi, po drugie byłą okazja zostać na drugi dzień, na poprawiny i wrócić dopiero w poniedziałek, ale tak też nie zrobiliśmy. Szkoda.
25 sierpnia inny kumpel SzSz robił imprezkę urodzinową. No tak to miało wyglądać. Ucieszyłam się, że kolejna imprezka, potańczę sobie, a tu lipa. Okazało się, że tamto towarzystwo to ani myśli się bawić. W sumie nawet ich nie znam, bo nikt mnie nie przedstawił, a to w końcu jego znajomi, nie? Siedzą wokół ogniska czekając na pieczone (którego nikt nie pilnował, a powinno być dużo wcześniej) i... piją. Ehh... Nienawidzę tego po prostu, ale o tym też kiedy indziej.
Po tym wieczorze byłam zła jak osa, ale nie dałam po sobie tego poznać. Ale mniejsza o to..
Wrzesień przeminął mi na pracy w Timberlandzie. A potem.. Szukanie pracy. W tym praca gdzie szkolenie trwało 6 dni a miało 3 i za ani jeden dzień nie było płacone. Chociaż 3 dni były już pracy normalnej :/
Październik - mój miesiąc. Żeby coś się działo nadzwyczajnego to nie.. 24-tego były moje urodziny i SzSz przyjechał z różyczką po mnie na uczelnię. Nawet przyszedł pod same drzwi sali ;) Dostałam też od niego kolczyki i zawieszkę - kryształ w kształcie czerwonego serduszka :)
Listopad minął mi już sama nie wiem na czym.
Grudzień - oczekiwanie na Święta, potem Święta. Pierwsze Święta z kochaniem moim przy boku, a jego pierwsze przy mnie i poza domem. No prawie. Bo Wigilia byłą u mnie, Pierwszy Dzień Świąt też do wieczora.. Wieczorem spontaniczny wyjazd do jego rodzinnego domu. Haha. jak to brzmi xD no i tak wróciliśmy dopiero w czwartek. Mieliśmy w ogóle jechać z środy na czwartek, ale wyszło jak wyszło. A potem niby, że w środę wrócimy, ale ze względu na imieniny SzSz zostaliśmy. Co dostaliście na Święta? Ja dostałam świetną bluzę misia z uszami ;) Wisiorek i pierścionek z kwiatuszkiem, nauszniki i trochę słodkości..
Pomijam fakt, że od niedzieli wiedziałam o chorobie, a chora byłam chyba od piątku - na angine :/
Najpierw długo nie mieliśmy pomysłu na Sylwestra. Ale okazało się, że kuzyn SzSz wymyślił wypad i łącznie było nas 12 osób w Western Dyliżans. Było średnio. Impreza tak naprawdę rozkręciła się dopiero po północy. Na stołach nic nie było. Przystawka i 4 dania gorące, pół litra na parę i litr soku jabłkowego, pomarańczowego lub pepsi oraz kieliszek, nie tyle szampana co raczej wina półsłodkiego lub pó wytrawnego białego, nawet nie musującego. Czyli bardzo słabo. A żeby dokupić to pół litra za 40zł, pół litrowa pepsi za 10zł, a dzbanek soku 20zł :/
Wybiła północ. Wszystkiego najlepszego i Szczęśliwego Nowego Roku (tego życzę również Wam) i fajerwerki i sztuczne ognie i petardy. No i oczywiście nie mogło się obejść bez telefonów. Też mieliście problemy z połączeniami? Ja dopiero wpół do pierwszej się dodzwoniłam. Do mamy, do mamy i braci SzSz, do najlepszego kumpla.
Moja mama miała po nas przyjechać więc zdeklarowaliśmy się na 3:00. Ale cóż, że impreza dopiero zaczęła się po północy, a godzina zeszła na próbowaniu się dodzwonić i dzwonieniu. A potem tańce, wszyscy oczy na nas, gratulacje w tańcu hmm... I tylko 2 godziny :/ Mogłam powiedzieć, że na 4 czy 5, ale skąd mogłam wiedzieć, że tak to się rozkręci?
Nowy Rok - spanie do 12:00. Ale było warto. Chociaż nogi mnie nie bolały :/ czyli się nie wytańczyłam.
Ostatni tydzień.
Środa, czwartek, piątek w domu.. Sobota - impreza urodzinowa kuzyna SzSz i jego dziewczyny (oboje urodzeni 6.01 ^^). Miałam wielką nadzieję, że będą tańce. Na wszelki wypadek zgrałam coś ponad 270 piosenek na pendrive, ale niestety tańców nie było :(
Było dużo osób, coś koło 20. Bracia SzSz, bracia jego kuzyna i dziewczyny.. Impreza trwała gdzieś do 2 chociaż wcześniej już się powoli wynosili. Było całkiem nieźle chociaż bez tańców. Rano pobudka o 9:30 o 11:00 wracaliśmy do domu. Po drodze jednak trzeba było zahaczyć 'gdzieś' po jakieś filmy na wieczór ;)
Teraz jestem znów chora. Gardło boli, kaszel okropny. Przez to nie poszłam na uczelnie ani w poniedziałek, ani wtorek ani nawet dzisiaj. Jutro zamiast na uczelnię to do lekarza. Ciekawe jak sobie poradzę z nadrabianiem tego wszystkiego. Już się boję.
Na razie żegnam Was, bo mnie już gonią na kolację.
Trzymajcie kciuki za mój powrót. Bym wytrwała w postanowieniu ;)
Buziaki ;**
P.S. zdjęcia prezentów i inne dodam jak zrobię ;P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz jest dla mnie motywacją, więc pisz :)
Na pewno odwiedzę Twojego bloga, odpiszę, przeczytam, skomentuję..
A jeżeli podoba Ci się tutaj to zaobserwuj..