piątek, 25 stycznia 2013

weekend. nareszcie?

Cześć.

Już kolejny tydzień za nami.
Poniedziałkowy test = 11/18 punktów = zaliczenie na ocenę 4.0 !  Słabo?? Oczywiście mogło być lepiej. Ale nie narzekam, bo prawdopodobnie będzie to moja jedyna "czwórka"..
Czwartkowa bankowość?? Hmm.. Niezbyt fajnie. Uczyłam się tyle czasu, a przez moje imię (nie spodobało się), przeniesienie na czas odpytywania do przodu i przede wszystkim brak umiejętności wysławiania się przesądziło o niezaliczeniu. Aczkolwiek zaraz po tym była poprawa pisemna i chyba mam to zaliczenie jednak ;)

"nareszcie" w temacie oznacza nareszcie weekend pełen nauki.
poniedziałek zaliczenie finanse międzynarodowe, wtorek zaliczenie finanse publiczne, czwartek egzamin ekonometria. Fajnie, nie?
cudownie.

zdjęcia z nauki bankowości, dwa dni do 2:00 w nocy
i ja w nerdach udaję kujona ;P pierwsze dwa z telefonu, trzecie aparat słabej jakości

a żeby nie usnąć..



tylko nie wyszło mi robienie trzech warstw niestety. a jak dodałam trochę cukru i zamieszałam to już w ogóle. mogłam posłodzić najpierw kawę potem wlewać dopiero. ale jak na pierwsze latte w moim życiu była dobra ;)


Jeszcze zostały mi classic i waniliowe (:



Oczywiście latte było w jeden dzień, w drugi tradycyjnie energetyk Tiger Mojito ;)
A co dopiero będzie w weekend.. i kolejne dni.

Miłego wieczoru i weekendu kochani!

wtorek, 22 stycznia 2013

Miłość czy choroba?

Cześć kochani.

Czy ten weekend był owocny? Czy coś się nauczyłam? Na pewno. Chociaż nie w sobotę.
Wtedy co do Was pisałam to jeszcze internet był w moim posiadaniu, jednak gdy poszłam na obiad... Podebrano mi komputer, zamknięto stronę i biedna Angie nie miała się jak uczyć. A to wszystko przez jednego brata... Hmm.. Ale dobra, dobra. Obiecałam jemu i sobie, że nie będę zła ;P
W niedziele, jak zwykle pół dnia zeszło na spanie, obiad i inne coniedzielne czynności. Po obiedzie do babci i dziadka z okazji Dnia Babci i Dziadka ;)
Powrót dopiero ok 16:00 i... nauka. Dokończenie przerwanej sobotniej nauki, a potem test, który był do północy! Koniec testu godzina 21. Nareszcie spokój i co najważniejsze - zdążyłam. Ale opłaciło się 19,5 pytania na 20 dobrze co dało mi 9,75/10 punktów, a to z kolei dało mi łącznie 7/8 punktów do zaliczenia, które było.. wczoraj.
Jak mi poszło?
Też chciałabym to wiedzieć.
Nie narzekam, choć nie twierdzę, że było super. Mam nadzieję, że to minimum potrzebne do zaliczenia będę mieć ;) A to jest aż 11/18 punktów z wczorajszego testu.

Wracając do tematu.
Ja wiecie muszę się uczyć na czwartkową bankowość, dlatego dzisiaj tak na wesoło temat: "miłość czy choroba?". Sprawdźcie o co mi chodzi... (;

Legenda:

OBJAW
Oznaka dla Ciebie
Oznaka dla lekarza

DRŻENIE SERCA, KIEDY MYŚLISZ O NIEJ/NIM
Miłość
Tachycardia z prawdopodobieństwem arytmii serca (atak serca)

STAŁY UŚMIECH NA TWARZY
Miłość
Porażenie nerwów twarzoczaszki

NIEKOŃCZĄCE SIĘ DRŻENIE RĄK, NÓG I INNYCH CZĘŚCI CIAŁA
Miłość
Parkinson

PROBLEMY Z KONCENTRACJĄ, BRAK MOŻLIWOŚCI SKUPIENIA, ZAPOMINANIE O DROBIAZGACH
Miłość
Wczesne objawy Alzheimera

BEZSENNOŚĆ
Miłość
Depresja

MIĘKKIE KOLANA I PRZYPŁYW ENERGII, KIEDY WIDZISZ JĄ/JEGO
Miłość
Początki nerwicy

NIEMOŻNOŚĆ ZAPRZESTANIA MYŚLENIA O NIEJ/NIM
Miłość
Nerwica natręctw

CZERWIENIENIE SIĘ NA TWARZY, SZYI I INNYCH CZĘŚCIACH CIAŁA
Miłość
Leukemia

BRAK MOŻLIWOŚCI USIEDZENIA NA MIEJSCU
Miłość
Hemoroidy

ODCZUWANIE JEJ/JEGO ZAPACHU, NAWET KIEDY JEJ/JEGO NIE MA W POBLIŻU
Miłość
Schizofrenia

WIDZENIE JEJ/JEGO TAM, GDZIE NIKOGO NIE MA
Miłość
Schizofrenia & zaburzenia wzroku

Świetne, nie?
A Wy jaką "chorobę" macie? ;)
Ja - techycardia, porażenie nerwów twarzoczaszki, alzheimera, nerwicę natręctw i schizofrenię hahahah.... xD

Za godzinę wychodzę z domu na angielski - a po co jeszcze jak dziś piszą test (a ja cudem zaliczyłam ;P)?? i na finanse publiczne - oby dzisiejszego wykładu nie było do zaliczenia :/, no i oczywiście niech nie trzyma nas do 20:30! o ósmej max mamy wyjść, a nie.. eh.

Buziaki kochani!

sobota, 19 stycznia 2013

weekend "owocnej" nauki

Hejo(ł) :)

Tak, tak.. Wiem. Miałam pisać częściej. Przepraszam.
Samo tak jakoś wyszło.
Ale się staram. Włączam laptopa, wchodzę na neta, ale bardzo "ciągnie" mnie do nauki i wpisuję stronę cel.uek.krakow.pl/moodle zamiast blogger.com .
No ale wiecie. Na tej stronie wykładowca od ubezpieczeń umieścił nam materiały do przestudiowania w domu oraz testy z kilkoma pytaniami, na które mamy odpowiadać i dostajemy za to punkty, które z kolei liczą się do oceny końcowej. Ehh.. Ale nas męczą, nie?
Tylko taka różnica, że z wykładów mamy tylko 15 minut na 10 pytań. To trzeba co nieco umieć. A z ćwiczeń mamy 90 minut na 20 pytań. Więc spoko. Wiesz co masz gdzie w materiałach i tylko czytasz pytanie a potem szukasz odpowiedzi w materiałach lub internecie.
Został mi ostatni test. Strasznie dużo do przeczytania przed rozwiązywaniem testu :/ Nie chce mi się.
Zwłaszcza, że nie jestem u siebie.
Jestem u mojego SzSz. Znaczy jego nie ma, bo pomaga tacie. Ja siedzę tylko z najmłodszym bratem B., niestety reszty braci nie ma :( Haha "niestety"! Gdyby to SzSz przeczytał.. Ojj.. by się działo ;P
Ale jeden brat '18 jest taki sobie :/ Drugi '23 jest ciut fajniejszy, ale jak go poznałam był ok, teraz wg mnie stał się dziwny (?)hmm.. Ale brat '20 to hmmm... Dobra, nieważne ;P Ciii.. nie mówcie tego czasem SzSz. Chociaż on w sumie wie.. hehe ;)
Dobra, dobra. zaczynam gadać o głupotach xD
Wracając do mojej "owocnej" nauki, to siedzę z bratem B. Każdy na innym kompie, ale git. Ja piszę do Was a on siedzi na fb . Mam niby kartki na notatki, bo pasowałoby ten test zrobić dziś. Najlepiej na maxa bo będę mieć wtedy liczone 7 punktów do zaliczenia. Ale mi się nie chcę...
A co do zaliczenia to jest w poniedziałek.
A myślałam, że poleniuchuję sobie jutro, a tu nie da się.
Potem dopiero nauka na czwartek. Dopiero albo już. Bo to bankowość, wykłady + ćwiczenia, full w zeszycie, a egzamin jest... U S T N Y  !!   MAKABRA!

Dobra. Postaram się coś uczyć i ten test zrobić. Chociaż znając B. raczej nie jest mi to pisane. Muzyka na full głównie - RafCio Exclusive Vixa ^^ Zna ktoś? (;
Przepraszam, że do Was na blogi nie wchodzę, ale po prostu jest to dla mnie chwilowo niemożliwe.
Postaram się jak najszybciej Was odwiedzić.
Buziaki ;**

niedziela, 13 stycznia 2013

I po weekendzie :(

Cześć kochani!♥
A miałam wrócić, nie?
Postaram się ;)

Jak tam weekend u Was? Kto zaczyna ferie?? Ale głupio, nie? Tak szybko po Świętach mieć ferie :/
Ja chociaż z małopolski to ferie mam na początku lutego (tydzień). Tak to jest na studiach.
Teraz i tak mnie nie było, bo byłam chora.
A wracając do weekendu.
W piątek byłam u koleżanki. Spotkałyśmy się we trzy i przez dobre 3 godziny rozmawiałyśmy, śmiałyśmy się i wspominałyśmy stare czasy przy pizzy i Somersby ;)
Outfit z piątkowego wieczoru:
 bluzka - lidl
spodnie (fioletowe) - Świat Dżinsu
znacie mnie - jak zwykle zdjęcia niewyraźne xD

Sobota zeszła na sprzątaniu i montowaniu kominka u mamy w pokoju. Przez to montowanie, głupie odkurzanie i mycie podłóg zeszło cały dzień :/ Wieczór - oglądanie filmów. 
Dzisiaj rano, jak zwykle w niedziele, obiad i leniuchowanie. I już po niedzieli. Za chwile wieczorna toaleta i.. oglądanie filmów ;)

Może zacząć te filmy recenzjonować i te recenzje będę tu wrzucać??

Chciałabym bardzo iść do kina, ale niestety w ten weekend nie wypaliło.
"Hobbit", "Bejbi blues" i "Wyszłam za mąż zaraz wracam" czekają na mnie. Muszę iść chociaż na jeden z tych trzech typów..

Ostatnio marzy mi się też impreza, domówka.. Z 20-30 osób, dobre jedzenie, dobre napoje, muza, może tańce?? Oj chciałabym chciała.. Może kiedyś się uda ;) A Wy często robicie tego typu imprezy? Prędzej w lecie czy wszystko Wam jedno?
Ta! A potem spanie na podłodze, bo łóżko małe xD

Dobra. Mniejsza z tym.
Pozdrowienia i miłego niedzielnego wieczoru.
Siły by dobrze zacząć nowy tydzień. Jutro poniedziałek :/
Buziaki ;*

środa, 9 stycznia 2013

404 ERROR

Błąd programu?
Nie.
To tylko ja wracam ;)
Na jak długo? Nie wiem. Ale jedno jest pewne, postaram się być tu jak najdłużej. To będzie jedno z moich postanowień noworocznych :)

Miałam ambitny plan wrócić na Święta, ale jakoś tak zeszło..
Wielu zmian tu nie zaznacie. Jak na razie nowy nagłówek jest (zmieniony wczoraj).
Cieszy mnie jednak fakt, że nawet podczas mojej nieobecności prawie półrocznej odwiedzaliście mojego bloga. Ostatni post jest z 15 lipca, a biorąc pod uwagę lipiec oraz 5 pełnych miesięcy mojej nieobecności tj. od sierpnia do grudnia byliście na moim blogu średnio 2109 miesięcznie. Dziękuję Wam z całego serca!
Powoli zacznę odwiedzać Wasze blogi, ale muszę się przestawić na tryb komputerowy, bo moja nieobecność była spowodowana częstym i długim spędzaniem dnia poza domem i późniejszymi problemami z internetem a nawet całkowitym jego brakiem. Na razie jest dobrze i oby tak pozostało.

Przez cały ten czas działo się u mnie zarówno dużo jak i mało. Haha.. Już wyjaśniam. Nie było wielu wspaniałych akacji, festynów, wypadów i imprez wartych uwiecznienia. Ale kilka takich wspaniałych chwil przeżyłam. Najważniejsze - znalazłam swoją drugą połówkę SzSz ;)
Koniec lipca był dla mnie czasem niepewności i poznawania, ale z radością stwierdzam, że od 30 lipca jestem najszczęśliwszą dziewczyną pod słońcem :)
7 sierpnia zostałam zaproszona na przepyszną kolację w wykonaniu SzSz - moje ulubione spaghetti :) Jak to się mówi? - "Przez żołądek do serca" ;) Chyba te stare polskie przysłowia mają w sobie jakąś mądrość xD
Później trzy imprezy tydzień po tygodniu.
11 sierpnia - wieczór panieńsko-kawalerski. Najpierw było bardzo drętwo. Potem trochę się rozkręciło, potańczyłam.. Ale za mało. Bo jak to ja, musiałam wracać do domu. (o tym może innym razem) W domu byłam bodajże na 2:00. Oczywiście nie było po imprezie prosto do domu, chwile trzeba było porozmawiać sobie na osobności ;)
Tydzień później tj. 18 sierpnia było wesele przyjaciela SzSz. Chciałam kupić jakąś ładną sukienkę, ale mi nie wyszło i poszłam w studniówkowej. Ale nie było tak źle. Niestety ani drużbowie, ani Państwo Młodzi nie powiadomili nas (i jeszcze dwie pary) o wspólnych zdjęciach. Trochę mnie to wkurzyło, ale dobra.
Wytańczyłam się, aż mnie nogi na drugi dzień bolały. W domu byłam na obiad, po obiedzie odsypiać noc, a po tym poszłam spać xD Bardzo cudny dzień ;)
Z jednego jestem tylko niezadowolona, a nawet w sumie z dwóch rzeczy. Po pierwsze nie tańczyliśmy z Młodymi, po drugie byłą okazja zostać na drugi dzień, na poprawiny i wrócić dopiero w poniedziałek, ale tak też nie zrobiliśmy. Szkoda.
25 sierpnia inny kumpel SzSz robił imprezkę urodzinową. No tak to miało wyglądać. Ucieszyłam się, że kolejna imprezka, potańczę sobie, a tu lipa. Okazało się, że tamto towarzystwo to ani myśli się bawić. W sumie nawet ich nie znam, bo nikt mnie nie przedstawił, a to w końcu jego znajomi, nie? Siedzą wokół ogniska czekając na pieczone (którego nikt nie pilnował, a powinno być dużo wcześniej) i... piją. Ehh... Nienawidzę tego po prostu, ale o tym też kiedy indziej.
Po tym wieczorze byłam zła jak osa, ale nie dałam po sobie tego poznać. Ale mniejsza o to..

Wrzesień przeminął mi na pracy w Timberlandzie. A potem.. Szukanie pracy. W tym praca gdzie szkolenie trwało 6 dni a miało 3 i za ani jeden dzień nie było płacone. Chociaż 3 dni były już pracy normalnej :/

Październik - mój miesiąc. Żeby coś się działo nadzwyczajnego to nie.. 24-tego były moje urodziny i SzSz przyjechał z różyczką po mnie na uczelnię. Nawet przyszedł pod same drzwi sali ;) Dostałam też od niego kolczyki i zawieszkę - kryształ w kształcie czerwonego serduszka :)

Listopad minął mi już sama nie wiem na czym.

Grudzień - oczekiwanie na Święta, potem Święta. Pierwsze Święta z kochaniem moim przy boku, a jego pierwsze przy mnie i poza domem. No prawie. Bo Wigilia byłą u mnie, Pierwszy Dzień Świąt też do wieczora.. Wieczorem spontaniczny wyjazd do jego rodzinnego domu. Haha. jak to brzmi xD no i tak wróciliśmy dopiero w czwartek. Mieliśmy w ogóle jechać z środy na czwartek, ale wyszło jak wyszło. A potem niby, że w środę wrócimy, ale ze względu na imieniny SzSz zostaliśmy. Co dostaliście na Święta? Ja dostałam świetną bluzę misia z uszami ;) Wisiorek i pierścionek z kwiatuszkiem, nauszniki i trochę słodkości..
Pomijam fakt, że od niedzieli wiedziałam o chorobie, a chora byłam chyba od piątku - na angine :/
Najpierw długo nie mieliśmy pomysłu na Sylwestra. Ale okazało się, że kuzyn SzSz wymyślił wypad i łącznie było nas 12 osób w Western Dyliżans. Było średnio. Impreza tak naprawdę rozkręciła się dopiero po północy. Na stołach nic nie było. Przystawka i 4 dania gorące, pół litra na parę i litr soku jabłkowego, pomarańczowego lub pepsi oraz kieliszek, nie tyle szampana co raczej wina półsłodkiego lub pó wytrawnego białego, nawet nie musującego. Czyli bardzo słabo. A żeby dokupić to pół litra za 40zł, pół litrowa pepsi za 10zł, a dzbanek soku 20zł :/
Wybiła północ. Wszystkiego najlepszego i Szczęśliwego Nowego Roku (tego życzę również Wam) i fajerwerki i sztuczne ognie i petardy. No i oczywiście nie mogło się obejść bez telefonów. Też mieliście problemy z połączeniami? Ja dopiero wpół do pierwszej się dodzwoniłam. Do mamy, do mamy i braci SzSz, do najlepszego kumpla.
Moja mama miała po nas przyjechać więc zdeklarowaliśmy się na 3:00. Ale cóż, że impreza dopiero zaczęła się po północy, a godzina zeszła na próbowaniu się dodzwonić i dzwonieniu. A potem tańce, wszyscy oczy na nas, gratulacje w tańcu hmm... I tylko 2 godziny :/ Mogłam powiedzieć, że na 4 czy 5, ale skąd mogłam wiedzieć, że tak to się rozkręci?
Nowy Rok - spanie do 12:00. Ale było warto. Chociaż nogi mnie nie bolały :/ czyli się nie wytańczyłam.

Ostatni tydzień.
Środa, czwartek, piątek w domu.. Sobota - impreza urodzinowa kuzyna SzSz i jego dziewczyny (oboje urodzeni 6.01 ^^). Miałam wielką nadzieję, że będą tańce. Na wszelki wypadek zgrałam coś ponad 270 piosenek na pendrive, ale niestety tańców nie było :(
Było dużo osób, coś koło 20. Bracia SzSz, bracia jego kuzyna i dziewczyny.. Impreza trwała gdzieś do 2 chociaż wcześniej już się powoli wynosili. Było całkiem nieźle chociaż bez tańców. Rano pobudka o 9:30 o 11:00 wracaliśmy do domu. Po drodze jednak trzeba było zahaczyć 'gdzieś' po jakieś filmy na wieczór ;)

Teraz jestem znów chora. Gardło boli, kaszel okropny. Przez to nie poszłam na uczelnie ani w poniedziałek, ani wtorek ani nawet dzisiaj. Jutro zamiast na uczelnię to do lekarza. Ciekawe jak sobie poradzę z nadrabianiem tego wszystkiego. Już się boję.

Na razie żegnam Was, bo mnie już gonią na kolację.
Trzymajcie kciuki za mój powrót. Bym wytrwała w postanowieniu ;)
Buziaki ;**

P.S. zdjęcia prezentów i inne dodam jak zrobię ;P